Humanistyka, a zwłaszcza nauki o języku i
literaturze coraz częściej bywają terenem inwazji swoiście
stadnego sekciarstwa. Wyznawcy modnych metodologii czytają
wyłącznie własne księgi święte, promując swoje, ignorują cudze.
Przemilczają, co dzieje się po za horyzontem ich sekty. Jeśli
nie chcesz zginąć, musisz zatem związać się z jakąś firmą,
najlepiej z dobrze prosperującą. Jeden z głośnych językoznawców
(Mainguenau) powiedział kiedyś w przystępie szczerości, że
badacz, który nie wpisze się do żadnej ze znanych szkół utonie w
zapomnieniu, jak rozbitek między dwoma obojętnymi statkami.
Badania, zamiast żmudnego odsłaniania Prawdy
poprzez spory i continuum rozwoju, stają się manifestacją
nieciągłości w rywalizacji o przebicie na scenie medialnej? Kto
kogo powali na deski, która sekta i jej guru zajmie pierwsze
rzędy na telewizyjnym ekranie, wtargnie na pierwsze strony
gazet, jako pomysłodawca zaskakującego skandalu czy swoistej
instalacji? Czyżby era sofistów - i hochsztaplerów -
ubiegających się o reżyserowany przez media poklask widzów? O
władzę nad myślą bezmyślnych? Umberto Eco przyznał, że gdy
rozpoczyna wykłady i widzi tłum studentów, postanawia zburzyć
ich dotychczasowy obraz świata, niejako rzucić na kolana i tak
upokorzonych, olśnić nieznanym objawieniem.
Według Tzvetana Todorova, po upadku wielkich
opowieści, wielkich systemów nowoczesności, otworzyła się szansa
dla filozofii mądrości, jej "natchnieniem będzie jednostka
ludzka i jej zmagania z istnieniem". Agata Bielik-Robson, która
to przypomina, dodaje, że niestety prognoza się nie sprawdziła.
Sam Todorov próbuje odnaleźć grunt i fundament w duchu
oświecenia (esprit des lumieres), widzi w oświeceniu
antyteistyczną, prometejską kontrpropozycję wobec, jak sądzi,
klęski religii, ta usiłowała poddać mas hetero-nomii, władzy
Transcendencji, my jednak sięgnęliśmy po najwyższe laury, chcemy
rządzić się według własnego rozeznania, żądamy rozumnej
auto-nomii. Ta religia człowieka/boga przeciwstawia się
Bogu/Człowiekowi, jest jednoznaczną deklaracją (non serviam)
zwycięskiego jakoby ateizmu.
Czyżby zatem humanistyka z nauki o człowieku,
jego wytworach i jego losach powoli zmieniała się w vanity fair
- w jarmark próżności? Albo w wojnę z Panem Bogiem?