S. prof. Marguerite Léna zamieszcza – jako streszczenie wykładu – lekko skróconą wersję artykułu : : Les voix de la Parole. Echos d’un synode romain, który ukazał się w czasopiśmie « Nouvelle Revue Théologique » 131/2, 2009, s. 177-195.
GŁOSY SŁOWA
Echa Synodu rzymskiego
Wiedziałam z doświadczenia, że apostolstwo życia konsekrowanego przynosi wiele niespodzianek, ale, kiedy w czerwcu ubiegłego roku, Nuncjusz apostolski zadzwonił do mnie pytając, czy wzięłabym udział, jako adjutor, w Synodzie na temat „Słowo Boże w życiu i posłannictwie Kościoła”, byłam nie tylko zaskoczona, ale wręcz zdumiona! Wiedziałam jednak, że jeśli Bóg o coś prosi, daje równocześnie środki do realizacji; tak więc, pewnego październikowego ranka, z wielkim zaufaniem i radością poleciałam do Rzymu. Trzy tygodnie tam spędzone nie tylko umieściły mnie w sercu Kościoła hierarchicznego, pośród biskupów przybyłych z całego świata na to spotkanie kolegialne. Postawiły mnie w sercu Kościoła, po prostu: w sercu cierpiącym, obecnym w poruszających świadectwach płynących z krajów dotkniętych wojną lub prześladowaniami; w sercu rozmodlonym, w trakcie celebracji wyznaczających rytm synodu; w sercu nasłuchującym, w sposób szczególny, ponieważ Słowo Boże nie tyle jest tematem pracy, ile wezwaniem przeznaczonym do słuchania i przyjmowania. Piękne Orędzie końcowe, podobnie jak 55 Propositiones przedłożone Ojcu Świętemu, zostały upublicznione i stanowią syntezę prac synodalnych. Poza tym, to pierwszy synod, którego motto określił, po szerokich konsultacjach, Benedykt XVI, często uważnie uczestnicząc w „kongregacjach generalnych” zgromadzenia. Sądząc po miejscu wyznaczonym tematowi Słowa Bożego w przemówieniu skierowanym do Bernardynów, w Paryżu, we wrześniu zeszłego roku, a zwłaszcza po całości jego teologicznego dzieła, możemy wiele sobie obiecywać po Adhortacji apostolskiej, która prawdopodobnie zbierze owoce synodu.
To są ważne teksty, świadczą o tym dokumenty utworzone po poprzednich synodach, od Evangelii nuntiandi (Pawła VI z 1975r.) po Sacramentum Caritatis (2007), poprzez Catechesi tradendae (1979), Familiaris consortio (1981), Christifideles laici (1988), Vita consecrata (1996), by zacytować niektóre z nich. Nie mam jednak zamiaru skupić się tu na Propositiones, ani nawet na Orędziu. Szczególnie mocno przeżyłam zadziwiającą jedność między tym, co partykularne, a tym co powszechne, wyłaniającą się z każdego wystąpienia Ojców synodu. Nie przypuszczam, by jakiekolwiek międzynarodowe zgromadzenie, typu ONZ, mogło być porównywalne, bo, jak sądzę, jest to mocno wpisane w rzeczywistość teologiczną i teologalną kolegium biskupów, zgodnie z tym, co o nim mówi Sobór Watykański II: „Poszczególni zaś biskupi są widzialnym źródłem i fundamentem jedności w swoich partykularnych Kościołach, uformowanych na wzór Kościoła powszechnego, w którym istnieje i z których się składa jeden i jedyny Kościół katolicki”[1]. Kiedy biskup zabierał głos, to najczęściej po to, by ukazać sytuację i problemy wynikające z głoszenia i recepcji Słowa Bożego w jego diecezji. Ale, poprzez to szczególne świadectwo i jego przyjęcie, Kościół zaczynał żyć intensywniej, jako jedność w wielości i symfoniczna uniwersalność. Ponieważ jest Ciałem Chrystusa, powszechność i partykularność nie przeciwstawiają się w nim i mogliśmy słyszeć jedno bijące serce Kościoła od Karaczi po Sao Paulo, od Nairobi po Liverpool.
To oczywiste, że końcowe Propositiones, zmuszone do abstrahowania i uogólniania, nie były w stanie zebrać całej różnorodności, ani zdać sprawy z tego, czym żył synod. Dlatego zdecydowałam się tutaj pozostać jak najbliżej wystąpień Ojców, publikowanych w informacjach prasowych Watykanu. W tych wystąpieniach, które pozwalały nam obiec świat wielokrotnie w ciągu jednego dnia, Słowo Boże rozbrzmiewało różnymi językami, sytuacjami, kulturami. Z tej polifonii, chciałabym wydobyć kilka nutek, przybliżyć doświadczenie Słowa, jakie dane mi było przeżyć.
Bowiem Słowo Boże nie było jedynie tematem synodu. Było środowiskiem i składnikiem, w znaczeniu morskim i atmosferycznym tych słów! Z jednej strony, doświadczyliśmy „sakramentalności” Słowa – jego nadnaturalnej skuteczności i rzeczywistości namacalnego znaku, z drugiej strony, jego antropologicznego wymiaru – zdolności spotkania z każdym człowiekiem i dotknięcia go w najgłębszych pokładach człowieczeństwa.
Wiele mówiono na synodzie, i to stwierdzenie jest fundamentalne, że wiara chrześcijańska nie odnosi się w pierwszej kolejności do księgi, lecz do Osoby. Ściślej mówiąc, Słowem Bożym jest Chrystus wcielony, a nie święte Pisma. A ponieważ Chrystus zmartwychwstał i jest obecny w każdym dzisiaj naszej historii, to on czyni z Biblii księgę, z księgi Słowo, a ze Słowa aktualne objawienie łaski dla świata. Powtarzając za Benedyktem XVI i jego encykliką Spes salvi, wielu Ojców podkreślało sprawczy charakter Słowa Bożego, jako siły nawrócenia i przemiany dla tych wszystkich, których dotyka. Ze wzruszeniem słuchało się biskupa z Litwy, kraju doświadczonego wieloletnimi prześladowaniami, który przypomniał, że „historia łaski i prawdy” należy do Wirkungsgeschichte Słowa Bożego oraz że „ten owoc obfity - «trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny i stokrotny» (Mk 4,20) – nie może być zapomniany, ani schowany pod chwastami”[2]. Wydaje mi się, że sam synod był namacalnym znakiem i jakby nową kartą tej „historii oddziaływania” Słowa. Następując po synodzie nt. Eucharystii (2005), mógł rozważać Słowo Boże jako rzeczywistość quasi sakramentalną, nieodłączną od eucharystycznej tajemnicy i czerpiącą swą siłę w epiklezie Ducha Świętego. Słowo stawało się Obecnością w trakcie uroczystego sprawowania liturgii na otwarcie i zamknięcie synodu, w sercu których był zmartwychwstały Chrystus, ten sam w przepychu rzymskich bazylik, w brazylijskich slumsach (favelas), czy w kościołach biednego afrykańskiego stepu. To do niego zwracaliśmy się, na początku każdego zgromadzenia plenarnego, słowami psalmisty, włączając się w modlitwę Izraela i w modlitwę monastyczną. I wyczuwało się to jedyne Oblicze, jako tajemnicę podobieństwa, w twarzach biskupów z całego świata, afrykańskich czy azjatyckich, europejskich czy latynoskich. Byłoby jednak błędem ograniczać działalność synodu do zgromadzeń plenarnych, czy też skrzyżowania się różnych języków. Czas przeznaczony na wspólną modlitwę, oratorium, gdzie licznie gromadzili się biskupi przed obradami, a nawet wyświetlanie wspaniałych dzieł sztuki zapraszające do kontemplacji, to wszystko złożyło się na doświadczenie Słowa – i jego płodność w każdym z nas.
To doświadczenie nie było w żadnym przypadku odcieleśnione. To, że Słowo Boże jest w swej istocie Słowem, a nie Pismem, w niczym nie umniejsza szacunku dla tego ostatniego i jego materialności, nawet go zwiększa. W dniu otwarcia synodu, po uroczystej mszy celebrowanej przez papieża Benedykta XVI w bazylice św. Pawła za Murami, przypadek sprawił, że zwiedziłam muzeum żydowskie w Rzymie. W jednej z sal były wyeksponowane „płaszcze Tory”, niektóre datowane na wiele stuleci. Przed tymi kapami tkanymi wielobarwnymi jedwabnymi nićmi, połyskującymi złotem i srebrem, zrozumiałam, że nie mogłam lepiej ogarnąć synodu niż poprzez widoczny znak otrzymany od naszych starszych braci, znak emanujący czcią, do której wzywa Pismo. Jak mówi bowiem, Konstytucja soborowa Dei Verbum, „Bo słowa Boże, językami ludzkimi wyrażone, upodobniły się do mowy ludzkiej, jak niegdyś Słowo Ojca Przedwiecznego, przyjąwszy słabe ciało ludzkie, upodobniło się do ludzi”[3]. Jest pewna analogia pomiędzy Inkarnacją Słowa w ciele i wcieleniem Słowa Bożego w słowa i zapis naszych języków. Czy zatem, uwielbienie jakim otaczamy Ciało Chrystusa w Eucharystii nie powinno wyrastać z szacunku, jaki żywimy nie tylko do słów, ale do materialnego „ciała” naszych Biblii? „Kościół, czytamy dalej w tej samej Konstytucji, miał zawsze we czci Pisma Boże, podobnie jak samo Ciało Pańskie, skoro zwłaszcza w Liturgii św. nie przestaje brać i podawać wiernym chleb żywota tak ze stołu słowa Bożego, jak i Ciała Chrystusowego”[4]. Liczne wystąpienia Ojców dotyczące godności lekcjonarzy, jakości publicznego czytania, a nawet materialnych i technicznych warunków słuchania, nie wynikały jedynie z prawdy o realiach; świadczyły o tym, że skuteczność Słowa Bożego nie zależy od zwykłych przeszkód komunikacji.
Coś innego jeszcze skupiało uwagę na materialności Pisma; chodzi o wystąpienia wielu biskupów z najuboższych krajów naszej planety. My, którzy mamy do dyspozycji wiele wydań Biblii, często zapominamy, że dostęp do tekstów biblijnych jest wciąż wielkim przywilejem. Dla licznych ludów żyjących w ubóstwie, dla setek języków i dialektów, a także dla rzesz analfabetów, Biblia pozostaje nieosiągalnym skarbem, pomimo znaczącego wysiłku protestanckich i katolickich stowarzyszeń biblijnych, które doceniono za dzieło tłumaczenia i rozpowszechniania. Inni biskupi, przybyli z krajów od dawna dźwigających jarzmo komunizmu, przypomnieli nam, że ich wierni, którym zabroniono dostępu do ksiąg religijnych, ocalili żywe Słowo przechowując je w pamięci: „Nasz naród zrobił to, co zrobili pierwsi chrześcijanie: nauczył się na pamięć całych ustępów Pisma świętego”[5].
W trakcie synodu, otrzymaliśmy dwa piękne symbole tej materialności Pisma. W hallu wejściowym wystawiony był jeden z woluminów ogromnego przedsięwzięcia benedyktynów z Opactwa St John (Minnesota): piszą na pergaminie, gęsim piórem, odręczną, zdobioną Biblię, której edycja, rozpoczęta w 1996 roku, zostanie zakończona w 2010!. Nikt nie podjął się wykonania manuskryptu Biblii od czasu wynalezienia druku… Ostatniego zaś dnia synodu, dyrektor Biblioteki watykańskiej zaprezentował Ojcom synodalnym najstarszy rękopis Nowego Testamentu, cenny papirus Bodmer, odnaleziony w Egipcie ok. 1950 roku, datowany na drugi wiek naszej ery. Jak pięknie powiedział Maurice Blondel, „w piśmie jest duch, mimo woli”.
Duchowe doświadczenie Chrystusa obecnego pośród nas, wzrastająca świadomość materialnych wektorów, które doprowadziły do nas Pismo święte i które nadal kierują jego rozpowszechnianiem: aby oddać sprawiedliwość synodalnemu doświadczeniu Słowa, należy jeszcze podkreślić jego wymiar antropologiczny, nieodłączny od wspomnianego już charakteru „sakramentalnego”. Jest bowiem istotą życia sakramentalnego przeniknąć, we wszystkich kulturach, najważniejsze realia życia ludzkiego, narodziny, miłość, przebaczenie, życie i śmierć, aby uczynić je miejscem źródła, miejscem łaski. Podobnie, analogicznie było z doświadczeniem Słowa. Dzień po dniu, byliśmy przez nie wzywani i nawoływani , w postaci, w jakiej do nas docierało, nie tylko przez literę Pisma, ale uobecniane w chrześcijańskich wspólnotach, które nim żyją, rozsiane po świecie: Słowo ciężkie od gromadzonych w sobie cierpień, Słowo jaśniejące wszystkimi dziełami służenia, dzielenia się, życia, które podsyca i prowadzi. Mogliśmy się przekonać, że „znajduje radość przy synach ludzkich” (Prz 8,31), a także w tym, że mieni się tysiącami odcieni ich człowieczeństwa. Jeżeli bowiem, każdy biskup dysponował tym samym czasem pięciu minut na wypowiedź, jakież bogactwo w sposobie jego wypełnienia! Każde wystąpienie odsyłało do historii Słowa Bożego w określonej kulturze, w stosunku do kobiet i mężczyzn, których wszystko zdawało się dzielić: byli tam zarówno bogaci jak i biedni, analfabeci i akademicy, tereny w większości chrześcijańskie jak i takie, gdzie chrześcijanie stanowią mniej niż 1% mieszkańców… Słowo Boże ożywia podstawowe wspólnoty kościelne, tak w Brazylii, jak na Filipinach, syci modlitwę kontemplacyjną klasztorów na całym świecie, towarzyszy formacji seminarzystów, gdzie indziej inspiruje tworzenie spektakli i publikacji, gromadzi dzieci i młodzież. „Tak słowo, które wychodzi z ust moich nie wraca do Mnie bezowocne”, pisał już prorok Izajasz (Iz 55,11).
Często przypominano, iż nie tylko przyroda, ale i kultura może stanowić miejsce odkrywania i gromadzenia „iskierek Słowa”, począwszy od ormiańskiego alfabetu, wymyślonego na początku V wieku przez misjonarzy po to, by Ewangelia mogła dotrzeć do Armenii, poprzez europejską sztukę przepełnioną obrazami i słowami z Biblii, aż po wpływ Pisma na dzieła wielu współczesnych myślicieli, od Levinasa i Michela Henry’ego po René Girarda, by poprzestać na francuskojęzycznych[6]. Jak nam oznajmił Patriarcha Bartolomeusz I, podczas uroczystych nieszporów odprawianych w Kaplicy Sykstyńskiej, pod wejrzeniem proroków i Sybilli: „każdy dotyk pędzla ikonografa – jak każde słowo teologicznej definicji, każda nutka kościelnego śpiewu i każdy ciosany kamień małej kapliczki lub okazałej katedry, wyrażają Boże słowo w dziele stworzenia”. Wzruszające było w tym względzie świadectwo rosyjskiej uczestniczki, która spotkała Chrystusa, słuchając Pasji według św. Mateusza, choć nikt jej nigdy o nim nie mówił[7], jak również świadectwo innej uczestniczki, zakonnicy z Konga, wspominającej rolę afrykańskich matek w przekazywaniu Słowa[8], a także tych biskupów, którzy podkreślali w jaki sposób tradycyjne wartości kultury Indian amerykańskich, kultury afrykańskiej, czy azjatyckiej mogły przygotować przyjęcie Ewangelii.
Skąd się bierze ta łatwość Słowa w przemawianiu tyloma językami? „Nasze własne istnienie jest przede wszystkim istnieniem osób, które słuchają”, powiedział nam biskup z Kolumbii[9]. Relatio post Disceptationem kardynała Ouelleta, głównego sprawozdawcy synodu wzywało do uwypuklenia „charakteru wybitnie wzywającego, wpisanego w koncepcję Słowa Bożego”, która czyni człowieka „osobą odpowiadającą”. Nie można było słuchać tych opowieści zewsząd płynących, nie słysząc w nich siły wołania Słowa, albo też unikając bezpośredniej z nimi konfrontacji. Jeśli klimat synodu był tak sprzyjający, jak wielu podkreślało, to dlatego, że wszyscy byliśmy wezwani (powołani) do tego aktu słuchania i odpowiadania, który jest naszą podstawową prawdą. Jeśli Słowo jest zdolne zjednoczyć się z mężczyznami i kobietami wszystkich warstw i wszystkich kultur, to dlatego, że zwraca się w każdym człowieku do tej głębokiej osobowości, która czyni go rozmówcą Boga żywego. Synod nie rozwijał dłużej implikacji antropologicznych tej osobowości dialogicznej i responsoryjnej, ale ją, w pewnym sensie, zrealizował. Być może, z tego właśnie powodu, dobrze by było, aby czasami w auli, słowa przerzedzały się i milkły, aby odrobina ciszy wkradała się pomiędzy kolejne wystąpienia, tak, by serce mogło skupić się na tym, co zostało powiedziane i by mogła dojrzeć odpowiedź. „Z ciszy wyrasta modlitwa, która strzeże świata”, powiedział do nas Andrea Riccardi[10].
(…) U progu synodu, podczas rannej modlitwy otwierającej pierwsze zgromadzenie, papież Benedykt XVI medytował w naszej obecności, kilka wersetów z Psalmu 118, tej długiej apoteozy Słowa Bożego, która ożywia codzienną modlitwę mnichów. Zatrzymał się na temacie solidności Słowa, czyniącą z niego „prawdziwą rzeczywistość, na której możemy budować nasze życie”, i która określa chrześcijański realizm: ogarnia on cały kosmos, od alfa stworzenia, dzieła Słowa Bożego, do omega historii, w całości streszczonej w Słowie, w którym i dla którego wszystko zostało stworzone. Ale ta szeroka perspektywa nie osłabia wagi naszego własnego życia wtopionego w uniwersalność kosmosu i historii, wprost przeciwnie, medytacja Benedykta XVI znajdowała zwieńczenie w intymnej bliskości serc z Chrystusem: „Słowo Boże jest rodzajem drabiny, po której możemy się wspinać i, razem z Chrystusem, także zstępować w otchłań jego miłości. Jest to drabina dojścia do Słowa w słowach… Zanim będziemy mogli powiedzieć: „Jestem twój”, on już nam powiedział „Jestem twój”… Prośmy Pana, byśmy mogli się nauczyć całym naszym życiem wypowiedzieć te słowa. Tak znajdziemy się w sercu Słowa. I tak zostaniemy zbawieni”.
Oby, dzięki łasce tego nauczania, Słowo, podążające swoją drogą w naszej historii, mogło stać się życiem w naszym życiu, głosem w naszym głosie.
Marguerite Léna, Wspólnota św. Franciszka-Ksawerego, Paryż
tłumaczenie i umieszczenie na stronie – za zgodą
redaktora naczelnego czasopisma – o. Pierre Gervais SJ
tłumaczyła Halina Grzmil-Tylutki
[1] Konstytucja dogmatyczna Lumen Gentium, n° 22-23. podkreślenie M.L.
[2] JE Norvilla, Litwa
[3] Konstytucja dogmatyczna Dei Verbum, n° 13.
[4] Id., n° 21.
[5] JE Justs, Łotwa.
[6] Cf. Hanna-Barbara Gerl-Falkovitz, Niemcy.
[7] Natalia Fedorova Borovskaja, Rosja.
[8] Siostra Euphrazja Beya, Ludowa Republika Konga.
[9] Bp Gómez Rodriguez, Kolumbia.
[10] Wspólnota San Egidio, Rzym.